Niespodziewanie pyszne dania w przyzwoitej cenie.
Dlaczego niespodziewanie? Po pierwsze ze względu na lokalizację. Plac Kolegiacki mimo bliskości Urzędu Miasta to okolica, w którą ludzie nie zapuszczają się tak często jak choćby na Stary Rynek. Tak trochę na uboczu, po drodze w zasadzie nigdzie.
Po drugie, rzut oka na menu. Dla zwykłego zjadacza chleba, szyjki rakowe prędzej kojarzą się z chorobą. A to wręcz wybitne danie, które nie dość, że może konkurować z krewetkami czy nawet langustynkami, to jest jeszcze nasze, rodzime, polskie. W Firlejce przyrządzone po królewsku, warte każdej złotówki. Aż żal nie zamówić, to prawdziwa uczta dla podniebienia. Nie wyobrażam sobie wizyty w Firlejce bez spróbowania ich.
Idąc dalej po karcie, trafiam na karczek w sosie na bazie czarnej Fortuny. Z tego połączenia mogą wyniknąć dwie rzeczy: albo będzie to danie genialne, albo spieprzone. Skłaniam się ku tej pierwszej możliwości, choć – moim zdaniem – pieprzu użyto tu trochę zanadto. Ciemny, gęsty i lekko słodkawy sos wspaniale komponuje się z mięsem. Reszta (kasza i warzywa) to tylko dodatki i tło dla tej wspaniałej roli pierwszoplanowej.
Podczas swojej wizyty próbuję jeszcze soljankę. Gęstą, wyrazistą, mocno mięsną i lekko kwaśną – słowem, wspaniałą na kaca. Trochę żałowałem, że przy zajadaniu się nią nie mam Syndromu Dnia Poprzedniego, może bardziej piałbym nad nią z zachwytu. Tak jak przed laty robiłem to nad soljanką z Kahuny, to była prawdziwa petarda! W Firlejce jest ona po prostu bardzo smaczna.
Na deser – fondant czekoladowy. Danie, które dobrze przygotowane, smakuje obłędnie. I tak jest tym razem. Płynna czekolada w czekoladowym cieście zawsze mnie do siebie przekonuje.
Wcześniej skubię jeszcze czarne risotto od Soni. Z krewetkami tygrysimi, nutą musztardy i mięty. To bardziej jej smaki niż moje i raczej nie udźwignąłbym całego dania, lecz trochę podjadam i złego słowa nie powiem.
Generalnie trudno się do czegokolwiek w Firlejce przyczepić. Początkowo chciałem do tego, że nie jest to jedzenie na co dzień – my z Sonią też odwiedzamy je ze specjalnej okazji (ktoś z naszej dwójki obronił magisterkę i nie byłem to ja) – ale przecież codziennie serwuje się tu zestawy lunchowe w niskich cenach. Co prawda nie próbowałem ich, więc nie wiem, jak z ich jakością, ale o nią jestem raczej spokojny. Na pewno są one mniej wykwintne.
Zła jest jedynie lokalizacja. I to, że wewnątrz, niezależnie od pory dnia, panuje półmrok. Poza tym super. Jedzenie świetne, a to przecież najważniejsze.
I pamiętajcie: przy pierwszej wizycie koniecznie zamówcie szyjki rakowe. Kosmos!
Lokalizacja: Plac Kolegiacki 14/15, Poznań | fanpage
Ceny:
* szyjki rakowe – 19 zł
* soljanka – 12 zł
* karczek – 27 zł
* fondant – 17 zł
* risotto – 40 zł
Smakowitość:
Współczynnik „zwycięstwa z anoreksją”: przystawka + danie główne = pełen żołądek