Nowy, ciekawy food truck w centrum miasta.
To chyba najbardziej odpicowana bryka z żarciem w Poznaniu. Efektowny wygląd, długi stolik dla gości i możliwość podładowania swojego smartfona w czasie oczekiwania na zamówienie i pałaszowania jedzenia. Wszystko to na rogu św. Marcina i Piekary, na przeciwko Galerii MM i tuż obok Arizony Express specjalizującej się w reubenach i corn dogach oraz osławionego Food Patrola, jednego z burgerowych liderów w stolicy Wielkopolski.
The Deli nie powiela jednak powyższych schematów, serwując trzy produkty: kanapkę philli cheese steak, chili con carne oraz sernik nowojorski na bazie serka philadelphia. Do tego jest (a w zasadzie będzie) kawa z możliwością dolewki. Wiecie, jak na amerykańskich filmach.
Zaczynam od głównej pozycji w menu – philli cheese steaka. To taki sandwich z pociętym antrykotem wołowym, serem cheddar i dodatkami. Wcześniej w Poznaniu można było go dostać tylko w dwóch miejscach: w Smart Bastard przed texmeksową rewolucją oraz U Rzeźników, gdzie wciąż jest w zasadzie dostępny, lecz na mnie zrobił dość średnie wrażenie.
W The Deli jest kilka opcji philli cheese steaka do wyboru. Różnią się one ceną oraz dodatkami. Wybieram klasyka, za którego płacę 14 zł. Składa się on ze 130 g pociętego antrykotu, sera cheddar oraz dowolnego dodatku. Do wyboru są pieczarki, papryka w pomidorach, cebula oraz papryczki jalapeno – stawiam na te ostatnie.
Całość zamknięta jest w bagietce przypominającej pieczywo z Lidla. Nie są to może wyżyny slow foodu, ale z drugiej strony nie są to obrzydliwie rozciapciane buły do hot dogów rodem z lat 90. Mi te bagietki smakują – trzymają w ryzach całość i nie narzucają się. Są opakowaniem i tłem dla głównych graczy.
A rządzi tu przede wszystkim mięso. Jest ono naprawdę dobrej jakości, co podpowiadają mi dwa zmysły. Po pierwsze, mówi mi to zmysł smaku, a po drugie wtóruje mu wzrok – widzę kawał wołowiny jeszcze przed jej przygotowaniem, jest po prostu piękna. Co więcej, antrykotowi towarzyszy tu ser, który rzeczywiście jest cheddarem, a nie zabarwioną na pomarańczowo goudą. Nie jest go ani za mało, ani za dużo – nie przyćmiewa mięsa, ale mu znakomicie akompaniuje. Z kolei jalapeno dba o stopień pikantności – tylko tyle i aż tyle. Całościowo jest smacznie. Nawet bardzo.
Po konkretach czas na deser: zamawiam sernik nowojorski i płacę również 14 zł. Przygotowano go na bazie serka philadelphia, przez co jest on bardzo kremowy, wręcz rozpływający się w ustach. Mówiąc inaczej: cudowny. Serio, to czołówka poznańskich serników. Kiedyś może przyjdzie pora na jakiś poważny ranking, ale póki co, tak na poczekaniu, mogę powiedzieć, że The Deli wraz z Piece of Cake i Cafe La Ruina rządzi sernikowym rynkiem w tym mieście. Musicie go spróbować. Ciekaw jestem, czy z biegiem czasu pojawią się jakieś inne warianty smakowe poza klasycznym. Byłoby fajnie.
Chili con carne próbuję następnego dnia. Poza mieloną wołowiną zawiera ono kukurydzę, czerwoną fasolę, papryczki jalapeno, gorzką czekoladę (!), kwaśną śmietanę i ser mimolette. Od razu uprzedzę ciekawskich: ta czekolada w składzie to tak drobny niuans, że trudno go wyczuć. Ale w menu wygląda ładnie i intrygująco.
Samo chili con carne to jednak pierwszorzędna robota. W wielu miejscach zdarza się, że bardzo mocno spolszcza się tę potrawę, ale tu jest jak należy. W standardowej wersji mamy ograniczoną ilość papryczek jalapeno, przez co nie jest ona mocno pikantna – jeśli ktoś jednak woli ostrzej, to nie ma problemu, by domówić sobie mocniejszą porcję. Z nimi czy bez jest smacznie, nawet bardzo – kwaśna śmietana świetnie kontrastuje, ser robi pięknie podkreśla smaki, trudno się czegoś przyczepić.
No, jest jedna taka rzecz i tyczy się zarówno chili con carne, jak i philli cheese steaka. To wszystko jest jakieś takie… niewielkie. W ramach obiadu nie da się tym najeść, chyba że – w przypadku sandwicha – weźmie się podwójną porcję mięsa. Albo gdy kanapkę ze stejkiem lub kubek z rozgrzewającym chili poprawi się przepysznym sernikiem. Wtedy to ma sens, tyle że wtedy to wydasz na wszystko prawie 3 dychy (a jak domówisz coś do picia, to przekroczysz tę kwotę).
Ale, ale! Biorąc pod uwagę smak i jakość, cena jest jak najbardziej adekwatna. Boję się jednak, że tańsza i bardziej sycącą konkurencja w postaci Food Patrol i Arizony może dać się we znaki.
Za The Deli trzymam jednak mocno kciuki. Fajnie, że w Poznaniu wciąż pojawiają się nowe pomysły na smaczną szamę. Na zakończenie mam jednak dwie rady. Pierwszą kieruję do właścicieli: przygotujcie większe porcje dla bardziej głodnych ludzi. Obecnie wszystkie pozycje w Waszym menu spełniają wyłącznie rolę przekąski. Drugą radę kieruję do Was, drodzy czytelnicy i potencjalni przyszli klienci The Deli: Weźcie ze sobą ciut więcej pieniędzy, zamówcie i konkret, i słodycz – smak sernika Wam to wynagrodzi.
GDZIE MAM ZJEŚĆ W MARCU 2016?
…czyli ankieta, w której decydujecie, gdzie powinienem udać się „na testy”. Do wyboru 5 miejsc – to, które zdobędzie najwięcej głosów, wygrywa. Ankietę zamykam za tydzień, 6 marca o godz. 23.59.
GDZIE MAM ZJEŚĆ W MARCU 2016?
- Tokyo Tey (37%, 281 Votes)
- Hyćka (22%, 163 Votes)
- Pastwisko (19%, 142 Votes)
- Krowi Placek Piątkowo (12%, 88 Votes)
- Beef Burger Naramowice (10%, 77 Votes)
Total Voters: 751

Lokalizacja: Piekary 1, Poznań | fanpage
Ceny:
* philli cheese steak – 14 zł
* chili con carne – 12 zł
* NY cheesecake – 14 zł
Smakowitość:
Współczynnik „zwycięstwa z anoreksją”: lekki niedosyt