Mówili mi: Najlepsi w stolicy Dolnego Śląska. Obok takich zachwytów nie mogłem przejść obojętnie i spróbowałem Pasibusa przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Czy tak jest w rzeczywistości? Trudno mi porównywać. We Wrocławiu jadłem do tej pory tylko w bardzo przeciętnym (przynajmniej przed rokiem) Sztrassburgerze. Pasibusa kosztuję na Slot Art Festival, czyli nie w „porcie macierzystym” – nie podejrzewam jednak, żeby miało to wpływ na jakość.
Próbuję Jacka Danielsa – lubię posmak whiskey w burgerze. Dopiero po złożeniu zamówienia czytam jednak informację, że nie chodzi w tym przypadku o sos BBQ z dodatkiem tego trunku, a systematycznie oblewanie nim grillującej się wołowiny. Czyli coś nowego.
Niestety, nie ma to większego wpływu na smak. Przynajmniej trudno wyczuć tę subtelność – podejrzewam, że różnica jest prawdopodobnie do wykrycia w sytuacji, gdy jadło się wcześniej zwykłego burgera z Pasibusa. Co nie zmienia faktu, że wołowina smakuje bardzo dobrze.
Daleko więc whiskey do miana gamechangera, nim jest tu pasta pepeverde – z zielonej papryki, z dodatkiem pieprzu, z lekko musztardowym posmakiem. Ona tutaj przewodzi i przenosi burgera na inny poziom.
Nie chcę ujmować Pasibusowi, ale jeśli to jest najlepsza burgerownia w stolicy Dolnego Śląska, to trochę współczuję wrocławianom – w Poznaniu czy Warszawie można zjeść lepsze. No chyba że zostałem oszukany i znajdę w mieście stu mostów smaczniejszą wołowinę w bułce. Jeśli tak, to polećcie coś – sprawdzę przy najbliższej okazji.
Lokalizacja: Powstańców Śląskich 5 / Łukasiewicza 18 / Legnicka 51-53, Wrocław | fanpage
Cena: 20 zł
Współczynnik „zwycięstwa z anoreksją”: spora buła
Kliknij, zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco. W każdą niedzielę będziesz otrzymywać krótkiego, czytelnego maila z podsumowaniem mijającego i zapowiedzią następnego tygodnia. Dzięki temu już nigdy nie przegapisz nowości na blogu.